Maukie - the virtual cat

niedziela, 22 listopada 2009

Rózowe mysli.

Różowo tylko za horyzontem
Foto: deedixi

środa, 18 listopada 2009

sobota, 14 listopada 2009

Tatry Granaty

O pamięci któranie chce


pamięć jest naszym życiem

Musimy zacząć tracić pamięć, nawet tylko stopniowo i nieznacznie, by zdać sobie sprawę, że pamięć stanowi nasze życie. (…) Pamięć jest naszym spoiwem, powodem istnienia, wrażliwością, nawet naszym działaniem. Bez niej jesteśmy niczym.(…). Mogę jedynie czekać na całkowitą amnezję, taką, która wymazuje całe życie, tak jak to się stało w przypadku mojej matki.
Mówił Luis Bunuel.
Nie wiem, dlaczego powiedział coś tak dramatycznego, nie wiem, dlaczego czekał na całkowitą amnezję, przepisałam ten cytat z opowieści Olivera Sacksa o mężyczyźnie bez wielu lat pamięci wstecznej i bez paru nawet minut pamięci świeżej. Zapominał w ciągu sekund, co się do niego mówiło.
Jak żyje człowiek tak całkowicie zagubiony, tak zupełnie pozbawiony poczucia czasu i jakiejkolwiek ciągłości przeżyć? Jak można żyć w świecie wyizolowanych, pojedynczych wrażeń? Jak można w dodatku tak zupełnie nie zdawać sobie sprawy z tej utraty siebie? Można, mówi Oliver Sacks, ponieważ w tym stanienie ma kto tego wiedzieć.
“Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” – Oliver Sacks

piątek, 13 listopada 2009

Krzyż wszechobecny


Nikt w Polsce nie przyjmie do wiadomości, że w szkołach nie wolno wieszać krzyży. Nie ma na co liczyć. Być może gdzie indziej tak. W Polsce - nie. Lech Kaczyński, prezydent RP
Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał niedawno, że krzyże w szkołach naruszają prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami oraz godzą w wolność religijną uczniów. Orzeczenie Trybunału wywołało gorącą dyskusję, do której chętnie się włączę, zwłaszcza że nadarza się ku temu okazja: pani Joanna Stanisławska z serwisu wiadomości Wirtualnej Polski zadała mi cztery pytania związane z tą sprawą i zgodziła się, abym opublikował odpowiedzi na moim blogu. 1. Czy jako ateistę drażni Pana obecność krzyży w miejscach publicznych (szkołach, urzędach, sądach etc.)? Obecność symboli religijnych w szkołach i urzędach nie tyle mnie drażni, co skłania do refleksji - nad tym, czym jest religia, jak działa w społeczeństwie i do czego motywuje swoich wyznawców. Dyskusja o krzyżach w szkole przypomniała mi inną debatą, sprzed mniej więcej dziesięciu lat, której tematem był krzyż stojący tuż za murem byłego obozu Auschwitz. Konstanty Gebert, ówczesny redaktor naczelny miesięcznika "Midrasz", uznał obecność krzyża w tym miejscu za niewskazaną, z dwóch powodów: Po pierwsze dlatego, że jest to największe na świecie cmentarzysko żydowskie, a zgodnie z tradycją na żydowskich cmentarzach nie powinny się znajdować żadne symbole innych religii. Po drugie dlatego, że niektóre środowiska żydowskie widzą związek między wielowiekową chrześcijańską wrogością do Żydów a hitlerowskimi zbrodniami na narodzie żydowskim. Razi je więc krzyż górujący nad byłym obozem, gdzie mordowali ludzie wyrośli w chrześcijańskiej Europie. ("Wojna krzyżowa" w: "Gazeta Wyborcza", 20.03.1998). Widać więc, że symbole mogą budzić różne skojarzenia, przy czym symbole religijne oprócz skojarzeń wywołują uczucia, również negatywne. A długotrwały spór wokół oświęcimskiego krzyża pokazuje, że religie - przekonane o swoim nadzwyczaj korzystnym wpływie na życie społeczne - mają wielkie problemy, by wykrzesać z siebie rozstrzygnięcie, które załagodziłoby konflikt i rozproszyło liczne złe emocje, jakie w związku z tą sprawą nagromadziły się w religijnych sercach. Problemy biorą się stąd, że religie przejawiają tendencję do traktowania relacji z innymi grupami społecznymi jako gry o sumie zerowej: jeśli chcemy coś zyskać, to inni muszą ustąpić (na przykład podporządkowując się naszym wartościom i obyczajom), a jeśli inni postawili na swoim, to znaczy, że zostaliśmy pokonani i coś straciliśmy. Spór wokół krzyży jest jednym z gorzkich owoców tej konfliktogennej tendencji. W szkolnej klasie, w gmachu sądu, a nawet w lokalu wyborczym - krzyż ma prawo zawisnąć, jeśli mają zostać uszanowane wartości, uczucia i prawa chrześcijan. A co z uczuciami tych, którym krzyż kojarzy się ze zbrodnią i opresją lub dla których jest oznaką triumfalnej dominacji religii, anektującej wszelkie obszary życia publicznego? No cóż, są w mniejszości, a więc muszą przegrać. Religia bywa delikatną i wrażliwą poetką, kiedy opowiada o własnych uczuciach, ale zamienia się w twardego wojownika, gdy napotyka na swej drodze uczucia obce. 2. Czy krzyże powinny być usuwane, a może powinno się zastosować jakieś inne rozwiązanie, np. takie, by obok krzyża wieszać symbole innych religii oraz niewierzących czy ateistów? Padają niekiedy propozycje, aby wieszać wszystko, ale trudno mi uwierzyć, że ich autorzy potrafią sobie wyobrazić wiejską szkołę na Podkarpaciu, w której wiszą zgodnie obok siebie krzyż, gwiazda Dawida i lubiany przez niektórych ateistów niewidzialny różowy jednorożec. Nawet gdyby taka ekspozycja miała szanse realizacji, to chętnie obejrzałbym ją w wielu miejscach - ale nie w szkołach, nie w urzędach. Uzasadnię ten pogląd, polemizując z opinią (a właściwie z częścią opinii) byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, Jerzego Stępnia, który tak ocenił orzeczenie Trybunału w Strasburgu:Moim zdaniem ten wyrok to przejaw prawa do nietolerancji. Wolność religijna zakłada tolerancję dla innych religii. A tolerancja polega na tym, że godzimy się na wielokulturowość i wieloreligijność w przestrzeni publicznej. Nie narzucamy nikomu swoich symboli, lecz oczekujemy, że będą one tolerowane przez innych. Orzeczenie Trybunału idzie w poprzek tej filozofii. ("Tolerancja także dla krzyża", w: "Gazeta Wyborcza", 8.11.2009). Myślę, że oświęcimski spór ze społecznością żydowską dobrze ilustruje postawę głównego nurtu polskiego katolicyzmu wobec wielokulturowości i wieloreligijności, ale doceniam stanowisko Jerzego Stępnia w sprawie kulturowego pluralizmu. Nie zgadzam się natomiast z jego oceną decyzji Trybunału, przede wszystkim dlatego, że jest oparta na nieprawdziwej przesłance: Nie narzucamy nikomu swoich symboli.... Otóż obecność symboli religijnych w instytucjach publicznych jest właśnie takim narzucaniem, bo wszyscy - chcemy czy nie chcemy - musimy korzystać z tych instytucji. Rodzice, którym nie podobają się krzyże w klasach nie mogą nie posyłać swoich dzieci do szkoły, bo w krajach cywilizowanych, również w Polsce, dzieci podlegają obowiązkowi powszechnej edukacji. Jesteśmy skazani na wizyty w urzędach państwowych, bo każdy z nas częściej lub rzadziej musi w nich załatwiać jakieś sprawy. Niestety, bywamy też pacjentami szpitali, choć wolelibyśmy tego uniknąć. Gdy dostaniemy wezwanie do sądu, to nasza absencja nie zostanie usprawiedliwiona, jeśli uzasadnimy ją obecnością krzyża w gmachu tej instytucji. Przestrzeń publiczna jest ogromna i daje nam mnóstwo miejsca do swobodnego wyrażania poglądów i nieskrępowanego eksponowania symboli. Zazwyczaj możemy w niej też korzystać z naszego prawa do unikania kontaktu z nieakceptowanymi przez nas treściami czy symbolami (np. możemy nie bywać w pewnych miejscach, nie czytać pewnych książek lub gazet) - ale instytucje publiczne są specyficzną niszą tej przestrzeni, bo ze względu na spełniane funkcje stawiają nas w sytuacji przymusowej. Orzeczenie Trybunału w Strasburgu dotyczy wyłącznie tej niszy, a w zasadzie tylko jej części - szkół publicznych - a więc na podstawie tego orzeczenia nikt nie będzie burzył przydrożnych kapliczek ani usuwał krzyża stojącego na Giewoncie (takie obawy pojawiają się w internetowych dyskusjach). Trybunał zwrócił uwagę, że nieodłączną częścią wolności religijnej, gwarantowanej przez Europejską Konwencję Praw Człowieka jest wolność do niewyznawania żadnej religii, a jednym z jej elementów jest prawo do tego, abyśmy nie byli zmuszani do kontaktu z symbolami zarówno religijnymi, jak i ateistycznymi. Ateiści szanują to prawo i nie wywieszają w klasach swoich jednorożców ani liter "A". Co o tym prawie myśli dominująca religia? Z komentarzy po wyroku Trybunału wynika, że jest ono dla niej czymś egzotycznym i niezrozumiałym. 3. Czy Pana zdaniem Polska jest krajem wyznaniowym? Myślę, że wystarczy otworzyć oczy i rozejrzeć się wokół, by twierdząco odpowiedzieć na to pytanie. Panująca religia, wyposażona przez państwo w liczne przywileje, również finansowe, oplata swoim kokonem całe nasze życie publiczne, ma silny wpływ na instytucje państwa i kształt stanowionego w Polsce prawa. Profesor Barbara Stanosz w napisanym przed trzema laty artykule "Państwo wyznaniowe" postawiła tezę, ze w najbliższej przyszłości wyznaniowy charakter polskiego państwa będzie się potęgował, a co najmniej utrwalał. Tak się istotnie dzieje, ale z drugiej strony - być może na zasadzie reakcji - coraz bardziej widoczny jest nurt opozycyjny wobec religijnej dominacji. W ubiegłym miesiącu odbył się w Krakowie pierwszy Marsz Ateistów i Agnostyków, coraz więcej osób zainteresowanych jest apostazją, badania pokazują spadek społecznego zaufania do Episkopatu i księży. Jeśli ten nurt nadal będzie się umacniał, to być może znajdzie się jakaś siła polityczna, która zechce zabiegać o jego poparcie. A wtedy zwiększą się szanse na osłabienie wpływów instytucjonalnej religii w naszym państwie. 4. Czy wyrok wpłynie na polską rzeczywistość i czy pojawią się pozwy z Polski? Czas przyniesie odpowiedź na to pytanie. Na razie orzeczenie Europejskiego Trybunału pomaga katolickim hierarchom w realizowaniu strategii oblężonej twierdzy, o czym świadczą efektowne hiperbole w ich komentarzach: zamach na wolność religijną, próba wyparcia religii z życia publicznego, dyktatura relatywizmu, kwestionowanie roli chrześcijaństwa w ukształtowaniu europejskiej tożsamości. Dla mnie ważne i cenne jest to, że toczy się dyskusja, bo moim zdaniem swobodna wymiana poglądów bardziej sprzyja zmianie postaw społecznych niż wyroki sądów (choć znam odmienne opinie na ten temat). Poza tym przymus prawny, zakazy i nakazy - to tradycyjne metody religii, po które sięga ona instynktownie, odruchowo i naturalnie. To nie są metody, którymi sam chciałbym się posłużyć, mimo że argumentację Trybunału uważam za uzasadnioną. Sąd może zmusić do usuwania krzyży ze szkół, ale ja bym wolał, by zostały one zdjęte - dobrowolnie i z pełnym przekonaniem - przez tych, którzy je zawiesili. *** Więcej o sporze wokół krzyża na moim drugim blogu: boklazec.salon24.pl

czwartek, 12 listopada 2009

Angielski-mrtom


mrtom - avatar


Unleashed English



Posted: 10 Nov 2009 01:19 AM PST
Polakom uczącym się języka angielskiego trudność sprawia opanowanie właściwego stosowania przyimków wskazujących (np. in, on, at, from,  itd.). W niniejszym poście skupię się na przyimku in. Powoduje on częste frustracje, że oto po polsku mówimy "w", a po angielsku ma być np. "on".
In znaczy po prostu "w". Takie wytłumaczenie jednak nie jest wystarczające. Należy rozwinąć zakres znaczeniowy; in wyraża fakt, że coś (przedmiot lub wydarzenie) znajduje się wewnątrz, jest zawarte w jakiejś przestrzeni, pomieszczeniu lub w jakichś granicach, np: a walk in the park . Ciekawym przykładem może także być zdanie: W samochodzie są cztery koła . To zdanie po angielsku brzmi: There are four wheels on a car . I dlaczego tu jest on , a nie in ? Odpowiedź jest oczywista, jeżeli dokonamy pewnej konceptualizacj; zgodnie z przedstawioną definicją in oznaczałoby, że owe cztery koła znajdują się wewnątrz samochodu, np. w bagażniku. Tymczasem koła stanowią niejako element "doczepiony" do bryły pojazdu (co prawda ktoś może stwierdzić, że w takim razie koła są under a car . Wydaje się jednak, że ważniejsze (z takiej kognitywnej perspektywy) jest to, że koła na kłada się po bokach samochodu, a nie od jego spodu. Czyżby więc gramatyka angielska była bardziej logiczna...?
Ponadto in używamy zwracając uwagę na to, że coś zawiera się w czymś abstrakcyjnym lub niematerialnym, np. in politics, in the winter . Dalej, za pomocą in wyrażamy znajdowanie się w jakimś wydarzeniu lub przedziale czasu, np: in ancient times, done in five minutes . Kolejna ważna rzecz to wskazywanie za pomocą in na ograniczenie, kwalifikację, okoliczność, warunek, relację, sposób, itp. to speak in a whisper (mówić szeptem), to be similar in appearance (być podobnym z wyglądu). Poza tym in służy do wyrażenia ruchu z zewnątrz do punktu wewnątrz, np. Let's go in the house . In także wskazuje na sposób, np. to write in pencil (napisać ołówkiem). Ponadto in wskazuje na obiekt lub cel; said in reply (powiedziany w odpowiedzi).
In pełni również funkcję przysłówka, rzeczownika i przymiotnika, ale o tym może kiedy indziej...Jako ciekawostkę podam fakt, że przyimek ten pojawił się w języku angielskim przed XII wiekiem.
A wkrótce omówię kolejny problematyczny przyimek - on. Zapraszam!

środa, 11 listopada 2009

Zniekształca i straszliwa

http://www.youtube.com/watch?v=536uBnAuN2c&feature=player_embedded


"Pamięć jest straszliwa. Człowiek może o czymś zapomnieć - ona nie. Po prostu odkłada rzeczy do odpowiednich przegródek. Przechowuje dla ciebie różne sprawy albo je przed tobą skrywa - i kiedy chce, to ci to przypomina. Wydaje ci się, że jesteś panem swojej pamięci, ale to odwrotnie - pamięć jest twoim panem."
/John Irving/

wtorek, 10 listopada 2009

To przyjaźń tylko ?


  Czym jest przyjaźń?
 Czy jest tajemnicą?, darem?, dobrem?
Czy napełnia radością i szczęściem?
Czy wzbogaca i przemienia?
Czy ma cel w sobie?

A może przyjaźń jednoczy serca, wymaga wierności, czci i uznania? Autor: Nie znam. Nie ja. 

sobota, 7 listopada 2009

Przypowiastka o sensie życia

Profesor filozofii stanął przed swymi studentami i położył przed sobą kilka przedmiotów. Kiedy zaczęły się zajęcia, wziął spory słoik i wypełnił go po brzeg dużymi kamieniami. Potem zapytał studentów czy ich zdaniem słój jest pełny ? Oni potwierdzili. Wtedy profesor wziął pudełko żwiru, wsypał do słoika i lekko potrząsnął. Żwir, oczywiście stoczył się w wolną przestrzeń między kamieniami. Profesor ponownie zapytał studentów, czy słoik jest pełny ? Oni ze śmiechem przytaknęli. Profesor wziął pudełko piasku i wsypał go potrząsając słojem. W ten sposób piasek wypełnił pozostałą jeszcze wolną przestrzeń. Profesor powiedział; -"Chciałbym byście wiedzieli, że ten słój jest jak Wasze całe życie.Kamienie to ważne rzeczy w życiu; Wasza rodzina, Wasz partner, Wasze dzieci, Wasze zdrowie. Gdyby nie było wszystkiego innego , Wasze życie i tak byłoby wypełnione. Żwir to inne, mniej ważne rzeczy: Wasza praca, Wasze mieszkanie, Wasz dom albo, Wasze auto. Piasek symbolizuje całkiem drobne rzeczy w życiu. Jeżeli najpierw napełnicie słój piaskiem nie będzie już miejsca na żwir , a tym bardziej na kamienie. Tak jest też w życiu. Jeśli poświęcicie całą Waszą energię na drobne rzeczy nie będziecie jej mieli na rzeczy istotne. Dlatego dbajcie o rzeczy istotne poświęcajcie czas Waszym dzieciom i Waszemu partnerowi, dbajcie o zdrowie. Zostanie Wam jeszcze dość czasu na pracę, dom, zabawę itd. Zważajcie przede wszystkim na duże kamienie . One są tym co, się naprawdę liczy. Reszta to zwykły piasek. Po zajęciach jeden ze studentów wziął słój wypełniony już po brzegi kamieniami, żwirem i piaskiem. Nawet sam profesor zgodził się , że, słój jest pełny. Student bez problemu wlał do słoja butelkę piwa. Piwo wypełniło resztę przestrzeni . Teraz słój był naprawdę pełen. ***/*********************/*** Morał z tej historii????.......nieważne jak bardzo jest wypełnione Wasze życie . Zawsze jest jeszcze miejsce na jedno piwo......!!!!! ***/*******************************/*** Lubię piwko --- w naszym życiu zawsze piwko pijemy ---- ŻYCIOWE ---- co naważymy , to wypijemy ----- prawda?????

niedziela, 1 listopada 2009

Marzenia we śnie

http://www.youtube.com/watch?v=1BDe0_f4ZOk
Dzisiaj Halloween. Nie mam jednak zamiaru rozpisywać się na temat tradycji
i legend związanych 
 tym świętem. Chcę wyjaśnić skąd wzięło się słowo
Halloween. Otóż jego początkowa pisownia to Hallowe'en. Nazwa ta wywodzi
się ze szkockiego określenia "All Hallows' Even", gdzie "e'en" to skrót
od "even" (evening). Dosłownie tłumacząc Halloween to "Noc Wszystkich
Świętych", później rozumiana jako "wigilia Dnia Wszystkich Świętych", która
przypadała na ostatnią noc roku w kalendarzu staroceltyckim. Tak więc jest
to kolejne "przechrzczone" pogańskie święto.

Happy Halloween!