Maukie - the virtual cat

środa, 9 grudnia 2009

Dla Emmy specjalnie.


Fudżijama

opublikowane: 26-11-2009 12:50 przez M. B.   [ zaktualizowane 03-12-2009 06:20 ]
Napisane 10 lipca 2007
(Tekst na podstawie wspomnień podróżniczych Jana Kowalewskiego, pocz. XX wieku, w większości zacytowany dosłownie.)

Hokusai i piękna góra

Hokusai, mając lat siedemdziesiąt sześć, wykonał jedno z największych swoich arcydzieł: ,,Fuji Hyakkei” czyli „Sto widoków Fudżi”.

Kilka zamieszczonych tutaj zdjęć z drogi dookoła podnóża Fudżi nie oddaje nawet w części piękna i harmonii tej cudownej sylwety, wyrastającej samodzielnie z rozległej, jałowej równiny i nie wyczerpuje efektów, które natchnęły starego Hokusai do stworzenia swych stu nieśmiertelnych drzeworytów.

Z każdego miejsca, o każdej porze roku, dnia, niemal w każde] chwili monumentalny stożek Fudżi napawa oko i serce innym wrażeniem. Dziś cała góra płonie jasną aureolą wschodzącego z poza niej słońca.
Światło przelewa się przez jej grzbiet i nasyca swoim ciepłym drganiem przezroczyste, jak kryształ, różowe powietrze poranka. To znów całkowicie osypana śniegiem, jak duch opiekuńczy czuwa nad swymi wyspami i patrzy na dalekie zadyszane statki, prujące wody oceanu, albo przegląda się kolejno w spokojnych turkusach jezior, którymi wysadzone jest

UWAGA; Wszystkie nazwy geograficzne i wyrazy japońskie są podane w pisowni japońskiej ,,romaji”.
Litery należy wymawiać jak łacińskie z wyjątkiem następujących kombinacji:

ji — jak dżi
ch— jak cz
sh — jak sz
o — długie o

Fudżijama jest najpopularniejszą górą na całym świecie, dzięki sztuce japońskiej, której służy za niewyczerpane źródło natchnienia. Motyw Fudżi spotyka się niemal na wszystkim co jest japońskie, na porcelanach, fajansach, wyrobach z laki, drzeworytach, rzeźbach, inkrustacjach, tkaninach itd.

Nazwa

Nazwa Fuji ma kilka znaczeń, jak wszystko zresztą w tym kraju homonimów, i oznacza: „nieporównane”, „nieśmiertelne”, życiodajne”, „uczone”. Pochodzenie tej nazwy nie jest ustalone.
Najprawdopodobniej pochodzi ona od jakiegoś ajnoskiego pierwiastka, który potem uległ fonetycznym zmianom. Dziś najczęściej zwą ją Fuji san (san — po chińsku pan) lub Fuji no yame (yame — po japońsku góra). Lud okoliczny po prostu tytułuje ją ,,O Yame” — czyli „szanowna góra”.

Geografia i geologia

Fudżi stanowi środek łańcucha gór, zwanego Łańcuchem Wulkanicznym Fudżi. W wiekach średnich, aż do XIV wieku, Fudżi była czynnym wulkanem. Dziś wygasła, jak wiele innych, sąsiadujących z nią wulkanów Futago, Koma-ga-take i innych. Ostatnia erupcja Fuji miała miejsca w roku 1707 — 1708, w okresie historycznym Hoei.

Podczas tych wybuchów powstał na południowym jej zboczu wtórny stożek z kraterem, który obecnie narusza regularność zarysów Fuji. Garb ten, od nazwy okresu, zwie się Hoei-Zau. W kraterze Fudżijamy leży śnieg i tylko z nielicznych szczelin na krawędzi sączy się para, dostatecznie gorąca, aby na niej móc ugotować jajko. Krawędź jest poszczerbiona i nierówna. Najwyższym punktem krawędzi jest szczyt Kenga-mine, wznoszący się na 3785 metrów ponad poziom morza.U stóp Fuji leżą liczne jeziorka i płynie bystra, pełna niebezpiecznych progów skalnych Fuji-gawa.


Turyści i pielgrzymi


Wejście na górę nie przedstawia większych trudności. Na szczyt prowadzi kilka ścieżek, podzielonych na stacje ze schroniskami. Wejście na górę trwa 10 godzin; obejście krateru 2, a zejście 3 godziny — tak, że jeden dzień wystarczy, ażeby zwiedzić Fudżijamę. Zwykle jednak zwiedzający i pątnicy, gdyż wycieczka na Fudżi uważana jest za pewnego rodzaju religijną pielgrzymkę, zostają na górze na noc, nocują na 7-ej lub 8-ej stacji, ażeby widzieć z góry wschód słońca nad oceanem. Zwyczaj ten nazywa się „Goraiko”. Obrazuje on ciekawą stronę duszy japońskiej, w której prawie zawsze piękno natury powoduje odruchy religijności. Pielgrzymki wszelkiego rodzaju niezwykle rozpowszechnione w Japonii, żadna jednak z nich nie wywołuje tego szczególnego wzruszenia, jakie budzi widok pątników w białych płaszczach, mozolnie wdrapujących się na ostrą, zaśnieżoną pochyłość Fudżi. Patriarchalności dodają im długie kor-go-zue, kije, na których opierają się, pomagając swym starym, zesztywniałym nogom. A potem, po przenocowaniu na prostych matach, rozesłanych na ziemi w prymitywnych barakach, zastępujących schroniska, tłum białych postaci oczekujących najwspanialszego widoku Japonii. Wreszcie nieziemskie piękno wschodzącego słońca i ta komunia z życiodajną gwiazdą na szczycie kryształowym góry, gdzieś ponad zakrytą mgłami ziemią daleką i niewidoczną. Jest legenda, że ziemia, którą za dnia znoszą na stopach schodzący pielgrzymi, wraca co noc z powrotem pod górę na miejsce, skąd została poruszona.

Rok rocznie na Fudżi wchodzi koło 20 tys. ludzi i to w ciągu lipca i sierpnia, które są najdogodniejsze pod względem temperatury i pogody. Zimą nie próbowano się wedrzeć na ten śniegowy stożek ze względu na panujące jakoby w górze silne wichury, niebezpieczne dla podróżnika. Pierwszy raz wdrapał się na Fudżi w zimie pewien młody Amerykanin w styczniu 1923 roku. Był to prawdziwy ewenement sportowy dla prasy Tokijskiej. Według relacji Amerykanina, droga była łatwa i pogoda znakomita. Ciekawym był fakt, że nawet przewodnik goriki odmówił przy 5-ej, czy 6-ej stacji od Gotemby dalszego wchodzenia.

Do niedawna kobietom nie było wolno wchodzić wyżej, niż do 8-ej stacji, pierwsza złamała ten obyczaj Angielka, Lady Parkes, w 1867 roku. Na południowych stokach Fudżi założył w XII wieku tereny myśliwskie Yoritomo, pierwszy szogun z rodu Minamoto. Na terenach tych na początku XX wieku znajdował się poligon artyleryjski.

Legendy

Z górą Fudżi związanych jest dużo podań. Niegdyś, kiedy była jeszcze czynną, jako wulkan, była ona symbolem namiętnej miłości.Później związano z nią podanie o eliksirze wiecznego życia. Dziś według wierzeń miejscowych, górę Fudżi zamieszkuje bogini, zwana „Kono hana saku ya hine”, co znaczy „księżniczka, która każe kwitnąć pąkom drzew”.


Krajobrazy

Fudżi leży nad starym szlakiem Kioto — Tokio, łączącym zachodnie prowincje ze wschodnimi, to też nie ma Japończyka, który by nie znał Fudżijamy zbliska. Droga, okalająca Fudżi u jej podnóża, jest zwiedzana równie często jak i szczyt góry i każdy bardziej charakterystyczny widok na Fudżi nosi specjalną nazwę: „Sakasa Fuji” czyli „odwrócona Fudżi” oznacza Fudżi odbitą w wodach jeziera Ha-kone. „Kagami Fuji” czyli „zwierciadło Fudżi” - tak samo.

Z dokładnego odbicia Fudzijamy jest znane jezioro Kawaguchi w południowej swojej części. „Hidari Fuji” czyli „lewa Fuji” zwie się widok na górę z okolicy wsi Nango, gdzie - dzięki gwałtownemu skrętowi drogi - podróżny idący z Tokio do Kioto, widzi górę z lewej, a nie z prawej strony drogi. „Kage Fuji” czyli „cień Fudżi” oznacza cień góry padający o wschodzie słońca na mgły i chmury spowijające podnóże Fudżi.

Z Tokio w pogodne dni widać szczyt Fudżi, ale tylko z niektórych miejsc. W dawnym polskim poselstwie na Azabu-Ku była na piętrze ubikacja z wąskim okienkiem, wychodzącym na zachód. Z tego okienka widać daleki śnieżny szczyt góry. Autor tego artykułu, Jan Kowalewski, pisał na początku XX wieku o admiratorach pięknych widoków, którzy przesiadywali o zachodzie słońca w jasne dnie długie chwile w tym szczupłym lokalu skromnego przeznaczenia, ażeby przez lornetkę napawać się różowym cudem widniejącym na błękitno fioletowym tle wieczornego nieba.


Ostatni rzut oka na Fudżi

Odjeżdżających z Jokohamy długo żegna zawieszony w powietrzu, jakby oderwany od ziemi i zawieszony wysoko na niebie „Sa-kasa ogi” — „odwrócony wachlarz” Fudżijamy. Gdy statek mija przylądek Suposaki i, wziąwszy wschodni kurs, wypływa na pełny ocean, wybrzeże zatoki Sagami znika, a horyzont zaciera się mgłami. I tylko ponad szarzejącą linią, która znaczy daleki już ląd japoński, bieleje jak duch opiekuńczy widmo Fuji-no-Yamy.


 

 

15 komentarzy:

airborne pisze...

I co Ty na to?

Anonimowy pisze...

:-O
rozdziawiłam dziób ze zdziwienia, a teraz mam zamiar poczytać :-D

nie masz pojęcia jaka mi przyjemność sprawiłeś, zwłaszcza, że miałam dzisiaj taki podły dzień!

DZIĘKUJĘ! pozwól, że się skupię na lekturze :-)

Anonimowy pisze...

chyba jestem Japonką, bo we mnie również kontakt z przyrodą wywołuje odruchy religijne.

Anonimowy pisze...

Wiewiórku, jeszcze raz dziękuję! ogromnie mi miło :-)

airborne pisze...

Lubię Twoje przyjemności tak wdzięcznie umiesz je okazywać.

airborne pisze...

Japonki to wspaniale, uwielbiane kobiety, a jakie delikatne , subtelne. Paluszki oblizywać i zjadać z kosteczkami.

airborne pisze...

Cieszę się ogromnie .

Pani Szydełkowa pisze...

Piękna wyprawa - wcale się nie dziwię, że można zostać oczarowanym na amen w takim miejscu. Japonia marzyła mi się zawsze - kto wie, może kiedyś... :) Dbają Japończycy o to, żeby ich Fudżi nie straciła światowej korony :) :*

airborne pisze...

Witaj Lived, Berenice wybiera się do Japonii, może z nią pojadę, bo chce mnie koniecznie zabrać. Ona lubi ze mną podróżować, szczególnie dalekie wojaże. Całuski z dubeltówki ;)***

Pani Szydełkowa pisze...

Ja na tę podróż muszę zaczekać - prawdopodobnie przyspieszyłabym ją, przyjmując kontrakt, ale to jeszcze nie jest odpowiednia chwila na taką decyzję. Za wcześnie. Jedź, jeśli tylko będziesz mógł i chciał - marzenia bywają zdolne do spełniania się :) Z dubeltówki??? Matko droga, to ja... posyłam Ci serię artylerii! ;) :*:*

airborne pisze...

Lucy podrap kotka pod brodą i za uszami, usłyszysz zadowolenie z pieszczoty. Moje dźwięki. Ten kotek
będzie prawie tak samo zadowolony, jak ja. Lubimy drapanka.;)))***
Seria artyleryjska zagrała hormonami;))) Co teraz ?

Anonimowy pisze...

Podrapawszy kociambra za oboma ucholami :)) Doszedł do siebie prawie i mam nadzieję, że to długo trwać nie będzie już. Hmmm - zimny prysznic?? ;))) :*:*

Pani Szydełkowa pisze...

Cudne są te zdjęcia Fudżi... Patrząc na nie, człowiek czuje się wobec natury jak krasnoludek... :)
Oj, mam ja się z tym kotem... Mimo kołnierza rozdrapał sobie ranę i mieliśmy armagedon :/

airborne pisze...

Ach jak miło i radośnie
mruczuś myśli już o wiośnie
Prysznic? czekam aż przestygnie zagotowana myśl. Codziennie sprawdzam
, dziś akurat, nikogo nie sparzy, wezmę kąpiel z aromatami.:*:*:*

airborne pisze...

Kotek poczuł delikatną, przyjazną dłoń i mruczy, mruczy z zadowoleniem.
Rany mu nie straszne do wesela się zagoją.;)